Szaleństwo zakupów w pierwszy piątek po Amerykańskim Święcie Dziękczynienia, rozeszło się po świecie, właśnie ze Stanów Zjednoczonych. Co ciekawe, brakuje przy tym oficjalnej wersji pochodzenia tego, nieco nietypowego jednak, terminu. Przyjrzyjmy się więc, najpopularniejszym teoriom!
Po raz pierwszy w kontekście szaleństwa zakupów, termin Black Friday, został użyty przez The New York Times w 1975, wtedy co prawda, jedynie w kontekście Filadelfii. Fraza, okazała się jednak na tyle nośna, a tłumy w sklepach i promocje, na tyle powszechne, że tradycja ta, rozeszła się po całym świecie, a w Polsce, określana jest ona mianem Czarnego Piątku.
Zacznijmy od tego, co najprostsze: „Friday” – piątek to piątek, tyle że po Święcie Dziękczynienia (org. Thanksgiving Day) – nikt raczej nie ma co do tego wątpliwości, chociaż, warto przy tym pamiętać, że tak jak część sklepów przygotowuje faktycznie jednodniowe promocje z tej okazji, tak coraz częściej, sprzedawcy przeciągają Czarny Piątek aż do niedzieli, płynnie przechodząc w kolejną okazję do zniżek, czyli Cyber Poniedzialek (org. Cyber Monday). W dzisiejszych czasach, jest to też właściwy początek szaleństwa związanego z świątecznymi zakupami i prezentami.
Pewne problemy, rodzi jednak określenie „Czarny” – kolor ogólnie utożsamiany raczej z szeroko pojętym mrokiem, wydarzeniami smutnymi, tragediami czy też po prostu z czymś złym, choć jak później zobaczymy – niekoniecznie.
Niektórzy wiążą Czarny Piątek z faktycznie, „czarnymi” dniami dla gospodarki – Niektórzy wskazują na problemy, jakie zrodziła fala zwolnień zdrowotnych, jakie zafundowali pracownicy swoim zwierzchnikom, by przedłużyć sobie wolne, związane z Świętem Dziękczynienia, w latach 1951-52.
Inna teoria, bliżej połączona z zakupami, głosi, że to faktycznie w ten dzień, wiele osób rusza na pierwsze świąteczne zakupy, generując ogromny ruch na ulicach i w sklepach, który miał się kojarzyć pracownikom sklepów z ogromną, powoli sunącą przed siebie, czarną masą.
Jeszcze inni, uważają, że nazwa może nawiązywać do przypadków użycia przemocy, jakie już dawniej miały miejsce, gdy ludzi dopadała zakupowa gorączka i które, niestety, możemy obserwować nadal.
Najpopularniejsza i być może też, najbliższa prawdzie, wydaje się teoria z tuszem, którym zapisywane były zyski i straty w sklepowych księgach rachunkowych. Wedle jednej wersji, w okresie przed Black Friday, sklepy zazwyczaj notowały straty, ktore zapisywane były kolorem czerwonym, a nasz Czarny Piątek, miał być momentem przełomowym, gdzie w końcu notowano zyski, zapisywane kolorem czarnym.
Druga wersja, nieco prostsza, nawiązuje do zapisywania w rzeczonych księgach, rzeczy które udalo się sprzedać, przy pomocy czarnego tuszu, który w Czarny Piątek, miał zapełniać te strony, niemal całkowicie.
Jak widzimy, oficjalnej wersji brak, choć, wydaje się, że być może każde z wyżej opisanych skojarzeń, dołożyło do ostatecznego kształtu tej nazwy swoją cegiełkę.
Wszystko to brzmi ciekawie, jednak dla nas najważniejsze są promocje, których jak co roku, na pewno nie zabraknie. Cieszmy się więc korzyściami płynącymi z tej tradycji i wspólnie świętujmy, nazwany nieco przewrotnie, Black Friday!
Źródła: superbiz.se.pl, The Philadelphia Inquirer, pexels.com